Sopelniki w górach pojawiają się razem z nadejściem siarczystych mrozów. Te niewielkie istoty wychodzą w najwyższe partie Karkonoszy, które nie są w żaden sposób osłonięte od mocnych porywów wiatru. Nie przez przypadek wystawiają się na działanie niekorzystnych warunków. Wszystko po to, aby zebrać panoszącą się na górze wilgoć zawartą w mgłach, która w kontakcie z ich ciałem i mroźnym wiatrem powoduje powstawanie na ich skórze licznych lodowych sopli. Gdy te osiągną odpowiednią grubość i długość, stwory przystępują do ich konsumpcji. Ze względu na swój apetyt całą procedurę potrafią powtórzyć kilka razy w ciągu dnia.
Sopelniki są w pełni odporne na niskie temperatury dzięki zbitej warstwie tłuszczu oraz futrzanemu odzieniu. Nie odczuwają zimna, nawet gdy ich całe ciało jest oblepione lodem. Najtrudniejsze zimowe warunki nie robią na nich większego wrażenia. Kłopoty zaczynają się, gdy w górach pojawia się wiosna w orszaku cieplejszych dni. Wtedy to pośpiesznie zrzucają zimowe futro, odsuwając widmo przegrzania organizmu, a następnie zakopują się w karkonoskich moczarach, gdzie oblepione chłodnym błotem chronią się przed nieprzyjemną dla nich ciepłą aurą.
[fragmenty pochodzą z Bestiariusza Jeleniogórskiego, tom 1]