Gdy chłodne wiatry ze wschodu zaczynają dudnić między karkonoskimi grzędami, wygrywając na poszczerbionych skałach groźne melodie, i gdy miękki puch w całości okrywa górskie wyniosłości białym pledem, ze snu letniego wybudzają się Pierwośnieje, przez tuziemców zwane też śnieżnymi jaskółkami. Pojawienie się tych dziwacznych istot zwiastuje jedno — nadejście długich rządów srogiej zimy, nieprzychylnych wszystkiemu, co żywe.
Pierwośnieje, które swymi gabarytami dorównują pokaźnym borsukom, są blisko spokrewnione z Wrześnikami. Jednak w przeciwieństwie do swego kuzynostwa, to właśnie zimą przypada czas ich największej aktywności. Gęste futro i grube pokłady fałd tłuszczu zapewniają stworom skuteczną ochronę przed tęgimi mrozami. Podczas krótkich zimowych dni, kopią w śniegu rozległe tunele, poszukując odżywczych pędów kosodrzewiny, gdyż te stanowią podstawę ich diety. Nocą zaś wychodzą na powierzchnię, by przy melodii szalejących wichrów, niczym zahipnotyzowane, spoglądać na spadające gwiazdy strącane przez Gwira.
Choć Pierwośnieje nie stanowią bezpośredniego zagrożenia dla mieszkańców Kotliny, to nie raz i nie dwa swym działaniem doprowadzały Sudetników do białej gorączki. Skąd ta frustracja? Otóż wędrowcy, którzy wyruszyli zimą w górskie rejony, nierzadko grzęźli po pas w śniegu, wpadając do tuneli wykopanych przez te mamidła. Brodząc w usłanym pułapkami terenie, nawet z pozoru krótka przechadzka, potrafiła przerodzić się w wielogodzinną walkę odbierającą siły i chęci wszelakie. Stąd wzgarda Jelarzy do tych Bestii i najmniejszych przejawów ich bytności.
[fragmenty pochodzą z Bestiariusza Jeleniogórskiego, Tom V]