Gdy wysoko w Karkonoszach oddech jesieni zaczyna być odczuwalny coraz mocniej, a zbocza i szczyty tych dominujących nad okolicą gór pokrywają się zjawiskowymi dywanami utkanymi z kwitnących wrzosów, ze swoich podziemnych kryjówek wygrzebują się Wrześniki.
Drobne istoty, które przez większość roku spoczywają ukryte pod grubymi zwałami ziemi lub w wąskich i głębokich szczelinach, które niczym blizny na skórze doświadczonego woja pokrywają okoliczne formacje skalne. Wzmożoną aktywność tych drobnych istot można zaobserwować jedynie pod koniec lata, kiedy wrzosy rozpoczynają swój purpurowy spektakl piękna.
Kiedy jesienne słońce powoli chyli się ku horyzontowi, te małe bestyjki wychodzą całymi chmarami na wrzosowe żerowiska, gdzie do późnych godzin wieczornych zlizują pyłek z kwitnących roślin. Po zaspokojeniu pierwszego głodu nie zaprzestają swoich prac w terenie. Zebrany pokarm magazynują w policzkach, gdzie w połączeniu ze śliną gęstnieje, formując się w większe grudki nazywane przez miejscowych wrzeplujkami. Pozyskane w ten sposób owoce ciężkiej pracy zakopują w licznych spiżarniach ulokowanych pod ziemią w sąsiedztwie swojej głównej kryjówki. Tak zachomikowane plony pomagają tym niewielkim stworzonkom przetrwać zimę, kiedy w okolicy oprócz szronu, śniegu, mgły i mroźnego wiatru trudno o jakiekolwiek pożywienie.
Istoty te słyną ze swojej pracowitości – podczas krótkich przedzimowych wieczorów potrafią wykopać setki małych dołeczków, w których skrywają wrzeplujki. Tę niesamowitą produktywność po części tłumaczy ich krótka, niczym one same, pamięć. Te drobne żyjątka, mimo iż gromadzą ogromne ilości wrzosowego nektaru, to i tak ponad połowa przygotowanych przez nich zbiorów przepada w odmętach zapomnienia. Maluchy nigdy nie wiedzą, jak wielki bufor bezpieczeństwa przed zimowym chłodem zdążyły pozyskać, dlatego nie zaprzestają swoich działań aż do zebrania całego pyłku w okolicy. W naturze jednak nic się nie marnuje. Zagubione i niezjedzone wrzeplujki, ukryte pod powierzchnią karkonoskiej gleby, po kilku latach zaczynają kiełkować, pozwalając kolejnym wrzosom na rozwój i podbój coraz to rozleglejszych obszarów górskich, zapewniając przy okazji tym małym nicponiom nowe miejsca do żerowania […].
[fragmenty pochodzą z Bestiariusza Jeleniogórskiego, tom 1]