Magia zawarta we mgle ma dwojaką naturę. Ta pierwsza pochodzi od księżyca i nocy, druga natomiast pojawia się w momencie, kiedy słońce przejmuje kontrolę nad nieboskłonem. I to właśnie z tą drugą nierozerwalnie związany jest jeden z karkonoskich tytanów […].
To on swoją nadnaturalną aurą każdego dnia podpala poranne opary, ogrzewając okolicę spowitą siarczystym mrozem rozsianym przez noc. Dzięki jego mocy mgliste wschody wyglądają tak efektownie, przypominając rozszalały pożar grasujący gdzieś na linii horyzontu. To dzięki niemu wiszące nisko nad Kotliną chmury przyjmują ciepłe barwy, tworząc jedno z najciekawszych widowisk występujących w naturze […].
I choć działalność Porannika można obserwować niemal każdego wschodu, wręcz niemożliwe jest podejście do niego bliżej. Ciepło i energia, którą emanuje, obróciłaby każde żywe stworzenie w proch […].
Przez wielu mędrców uważany jest za nieskończone bóstwo odgrywające priorytetową rolę w naturze. Przynoszące nadzieję i ciepło. Rozganiające mrok i grozę, które tuż po odegraniu swojej roli w porannym spektaklu udaje się na spoczynek w grocie ukrytej pod słynnym na całą Kotlinę Słonecznikiem, gdzie pod grubą warstwą skał w ciszy i spokoju regeneruje się, nabierając sił przed kolejnym ognistym występem.
[fragmenty pochodzą z Bestiariusza Jeleniogórskiego, tom 1]