Kłaczki to mikroskopijne istoty, niedostrzegalne gołym okiem, które w Kotlinie pojawiają się, gdy śnieg masowo topnieje, a kry na rzekach z hukiem pękają, jakby ryczały ze złości z powodu odejścia zimy. Przybywają w te okolice razem z cieplejszymi podmuchami wiatru zapowiadającymi długo wyczekiwaną wiosnę. Unosząc się frywolnie w powietrzu, wyszukują idealne miejsce do zakotwiczenia po długiej i wyczerpującej podróży, podczas której przebyły tysiące kilometrów na grzbiecie ciepłego fenu. Celem ich wędrówki są ogołocone z liści lasy, które obsiadają całymi chmarami niczym wygłodniałe szpaki. Jest ich tak dużo, że zajmują każdą wolną gałązkę, rozsiadając się wygodnie w oczekiwaniu na cieplejsze dni. […].
Ogrzane słonecznymi promieniami mgły stanowią idealną pożywkę dla tych małych łasuchów. Pochłaniają one magiczne drobinki zawieszone w mlecznych obłokach całą swoją powierzchnią ciała, tyjąc przy tym na potęgę. Z każdym kolejnym dniem, wolnym od przymrozków, stają się coraz większe aż do momentu, gdy ich ciężar nie pozwala im oderwać się od gałęzi, na których osiadły. Ich kuliste ciałka pokrywają się wtedy drobnym, miękkim, ciemnym i przyjemnym w dotyku puchem złożonym z setek włosków, które z czasem pod wpływem światła jaśnieją. W międzyczasie Kłaczki zaczynają zapuszczać mikrokorzonki w głąb gałęzi, stając się jej nieodzowną częścią. Po wielu dniach sytej, świetlistej uczty są na tyle duże i jasne, że zaczynają być dostrzegalne gołym okiem przez mieszkańców Kotliny, którzy nazywają je baziami lub bazimi kotkami. Ich masowy wysyp na drzewach oznacza tylko jedno – wiosna jest tuż za szczytami i niedługo przekroczy górskie przełęcze, biorąc całą Krainę Wiecznych Mgieł pod swe skrzydła.
[fragmenty pochodzą z Bestiariusza Jeleniogórskiego, tom 1]